Katalog artystów

Cezary Bodzianowski

Artystą być znaczy chłonąć. Chłonąć obrazy, miejsca, ludzi, przyrodę, przedmioty i wydarzenia. Wchłonąwszy wszystko, co spotykamy na naszej drodze, artysta dochodzi do ciekawego punktu. Okazuje się, że punkt ten może go wchłonąć razem z jego zachłannością. Miejsce to nazywa się Jama. W Jamie artysta czuje się niesamowicie dekadencko, lepko i bezmyślnie. Z Jamy jeszcze nikt nie wyszedł cało, a jeśli wyszedł, to odmieniony. Cezary Bodzianowski, 2005.

Niefrasobliwość, beztroska, pogoda ducha i ciepła ironia - to z pewnością pierwsze wrażenia pojawiające się podczas kontaktu z działaniami Cezarego Bodzianowskiego, jednego z najciekawszych artystów nie tylko łódzkich - i nie tylko polskich. Urodzony w 1968 roku w Szczecinie artysta i performer, laureat Paszportu Polityki, w latach 1988-1990 studiował malarstwo na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, a następnie w latach 1990-1994 w Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych w Antwerpii. Mieszka w Łodzi. Pracuje razem z żoną, Moniką Chojnicką, autorką foto- i wideo-dokumentacji jego prac.

Początkowo fascynowało go malarstwo, „struktura barwy i światła, to jak kolor zmienia się w zależności od upływu czasu i otaczającej przestrzeni”. Jednak z czasem wyszedł poza ramy obrazu i sam stał się głównym bohaterem własnej sztuki. Stworzył tym samym niepowtarzalną figurę, postać do złudzenia przypominającą tę z opowiadania szwajcarskiego pisarza Roberta Walsera „Niedzielny spacer”: „(…) przed paru laty przedsięwziąłem, a było to w lecie, pierwszą dłuższą wędrówkę, w czasie której, o ile sobie przypominam, widziałem różne dziwne i piękne rzeczy. Mój rynsztunek składał się z jasnego, taniego ubrania na ciele, granatowego kapelusza na głowie i wędrownego toboła w ręce”.

W podobnym rynsztunku, który z czasem stał się jego znakiem rozpoznawczym, Bodzianowski przemierza świat i swoimi dyskretnymi, wręcz uprzejmymi interwencjami paradoksalnie wprowadza zamieszanie w przyjętych sposobach korzystania z miejskiej przestrzeni, patrzenia na przedmioty, podporządkowania się regułom i zasadom. Bodzianowski budził już pukaniem w okna na piętrze z podnośnika strażackiego mieszkańców jednego z łódzkich osiedli, robił sobie pamiątkowe zdjęcia z przechodniami na pasach, konwojował się sam przez ulice centrum miasta w kajdankach i skórzanej kurtce zarzuconej na głowę, ignorowany przez przechodniów stał przed muzeum w Toruniu trzymając w siatce na zakupy wypożyczone kamienie prosto z kosmosu- meteoryty, na Rynku Głównym w Krakowie przez siedem godzin spacerował wśród ludzi i „z zimną krwią” wlepiał wzrok w wybrane kobiety, żonglował kołem hula-hop niczym bąbelkiem od szampana na tle neonu-kieliszka na dachu łódzkiej „Kaskady”. Czasem przebierał się: za siedzącego przy szosie grzybiarza z samymi pustymi koszyczkami, za prostytutkę, za grubą kobietę.

Od lat 90., kiedy pojawił się na polskiej scenie artystycznej, przeprowadził ponad 1000 takich zdarzeń – bardzo prostych, ale jednak wymykających się analizom i gatunkom artystycznym. Podobno tę drogę pomogło mu odkryć spotkanie z coachem: po powrocie z zagranicy Bodzianowski został zaproszony do udziału w wystawie, ale miał trudności z przyznaniem się, że już nie maluje, a idea performance we wnętrzu galerii w czasie wernisażu nie odpowiadała mu. Dlatego w obliczu blokady twórczej postanowił zasięgnąć rady specjalisty– psychologa ze Zgierza. Ten poradził mu, żeby skoro nie może działać w pomieszczeniach galerii, zaczął działać w „przestrzeni rzeczywistej”. Jego osobisty teatr może mieć też jednak źródło w studiach na warszawskiej ASP, bo już wtedy Bodzianowski przeprowadzał pierwsze akcje, w których obecność i świadomość artysty była głównym warunkiem zaistnienia dzieła.

Od tego czasu Bodzianowski wchodzi w świat właśnie jak w obraz. Jego tradycyjnych obrazów już nie zobaczymy – mimo że przy okazji niedawnej wystawy w Brukseli roku próbował je odnaleźć przy pomocy wróżki. Jednak plastyczne myślenie widać w kompozycji większości akcji, a także w powstającej a każdym razem dokumentacji: w nieprzypadkowym układzie form, kolorów, w działaniu detali. Ze względu na perfekcyjnie zaplanowaną strukturę prac i ich związek z przestrzenią blisko im także do rzeźby. Nawiązaniem do manualnych powinności artysty są jednak zaproszenia na kolejne akcje, stanowiące mini-obiekty artystyczne, a także nawiązujące do poetyki surrealizmu i dadaizmu obiekty.

Przedmiotem działania i zainteresowań Cezarego Bodzianowskiego jest przede wszystkim przestrzeń miejska, a także prywatne przestrzenie mieszkalne. Wiele akcji odbywa się w Łodzi, dziwnym mieście wciąż dostarczającym artyście nowych inspiracji, a także w miastach, do których podróżuje na wystawy (Berlin Biennale, Bern, Tel Aviv, Paryż). To sztuka, która z premedytacją wymyka się muzealnym i galeryjnym praktykom, często podejmując problem miejsca sztuki i artysty w obrębie instytucji. Bodzianowski wciąż się wymyka: buduje drabinkę prowadzącą poza galerię , próbuje poddać się konserwacji, odwiedza muzealne magazyny jako dzieło sztuki, przeprowadza swoje działanie w kolejce po bilety na wystawę impresjonistów, swoją obecnością drażni muzealnych strażników. Coraz częściej zastanawia się nad sobą jako nad artystą, poruszając wątki związane z tworzeniem i towarzyszącym byciu przekaźnikiem sztuki uwarunkowaniom. Było to widoczne na jedynej jak do tej pory wystawie zasługującej na miano retrospektywy artysty: „To miejsce nazywa się Jama” prezentowanej w Museum Abteiberg w Mönchengladbach i w Muzeum Sztuki w Łodzi i prezentującej najważniejsze wątki w jego sztuce.

Mimo że działania Cezarego Bodzianowskiego zdają się być miłymi opowiastkami ku pokrzepieniu dusz udręczonych intelektualnym mozołem; zabawą w chowanego, pogodną i z lekka jedynie - dla dobrego smaku! - zaprawioną szczyptą melancholii, to mają swoją głębię, ciemną jamę. Być może jest nawet na odwrót: pogoda, radość i ciepła ironia to sposoby radzenia sobie z doświadczeniem utraty, które stanowi sedno doświadczenia melancholii.

Tęsknoty, marzenia, próba wcielenia się w kogoś kim można być tylko chwilę i w dodatku wie się że na pewno się nim nie jest, oczekiwanie na coś co się zdarzy w sposób niezauważalny, spotkania, które są możliwe tylko w przestrzeni powstającej dzięki perspektywie to osnowa większości akcji. Pod pozorami lekkości można wyczuć, że są one swoistymi próbami, którym artysta chce heroicznie wyjść naprzeciw.

Marta Skłodowska


W tekście użyto sformułowań zaczerpniętych z prozy Roberta Walsera, a także z recenzji jego książek (Justyny Sobolewska, Mistrz tańca, www.polityka.pl; Łukasz Musiał i Arkadiusz Żychliński, Znikający punkt. O Robercie Walserze, Tygodnik Powszechny, www.tygodnik.onet.pl).

Realizacja: Dianthus
Dokument wydrukowany ze strony: www.artysci-lodzkie.pl/pl/artysta/b/cezary-bodzianowski/